Na rower ruszyliśmy około 16:30, a do mety dotarliśmy za pięć pierwsza. Odliczając godzinę na wydostanie się z Escape Room-u wychodzi, że 60 km jechaliśmy przez jakieś 7,5 h, co daje średnią 8 km/h. Nooo, brzmi jak tempo godne zwycięzców.
Czytaj dalej
Krótka konwersacja na pierwszej górce powyżej Nowego Targu: – A panowie wiedzą, że Bieg Podhalański to na lotnisku? – Wiemy, wiemy, ale my już go zaliczyliśmy w nocy, a teraz to na Turbacz idziemy. – Aha.
Czytaj dalej
Była sobota. Trzecia nad ranem. Zadzwoniliśmy domofonem do drzwi pewnego domu w Nowym Targu licząc, że nasze umiejętności nawigacyjne zaprowadziły nas pod odpowiednie drzwi i naszym oczom nie ukaże się zaspany właściciel z siekierą i wielkim psem, tylko ktoś, kto wie, po co dwóch kolesi w czołówkach dobija mu się do chałupy. Uf. Trafiliśmy, to był TEN dom.
Czytaj dalej
Chwila nieuwagi i znowu się udało. Patrzę wstecz trochę nie mogę pojąć jak. 140 kilometrów na rowerze, biegówkach, zjazdówkach i biegiem, a tymczasem… w ostatnich 4 miesiącach na rowerze byłem 3 razy, na biegówkach tej zimy raptem 1,5, bo ten jeden to na zaliczenie jako pełne wyjście nie zasługiwał, a na zjazdówkach ostatni raz jeździłem jakieś… 15 lat temu. Czyli, jak widać, przełożenie z biegania na inne dyscypliny istnieć musi całkiem spore.
Czytaj dalej