Gdy kilka lat temu pierwszy raz obejrzałem trailer rajdu w Patagonii, to pomyślałem „Wow, to jest to, muszę tam kiedyś wystartować!”. Teraz chyba już trochę mi się odmieniło…
Czytaj dalej
1800 metrów w pionie do wyjechania na raz, trochę stokówek, kolejnych 400 metrów w górę i zjazd z powrotem do morza – tak w skrócie można by opisać ostatni etap rowerowy rozgrywanych na Reunion mistrzostw świata.
Czytaj dalej
Podium zostanie zapełnione jeszcze tej nocy. Tytuł mistrza świata zapewne około 23 naszego czasu ponownie trafi do teamu Avaya (wcześniej Seagate).
Czytaj dalej
Czwartego dnia rywalizacji na francuskiej wyspie Reunion zespoły walczące o miejsca w pierwszej dziesiątce zbuntowały się i opuściły… mapę.
Czytaj dalej
Na pierwszy rzut oka rywalizacja zawsze wydaje się prosta, są zespoły, jest kilka dyscyplin, jakiś dystans do pokonania – kto pierwszy upora się z trasą, ten wygrywa. Diabeł jednak tkwi w szczegółach.
Czytaj dalej
Jednym z najważniejszych etapów tegorocznego GODZone był rowerowy odcinek z Glenorchy do Halfway Bay Station. Po około dwustu kilometrach rajdu zespoły miały do pokonania 110 km z jedną wysoko położoną przełęczą po drodze. I jestem przekonany, że każdy kapitan i każdy nawigator zadawał sobie pytanie – czy jechać przez tą przełęcz czy próbować rozegrać to inaczej? Zobaczcie sami…
Czytaj dalej
W Nowej Zelandii trwa jeden z najwspanialszych rajdów przygodowych na świecie, spełnienie marzeń każdego, kto startuje w tego typu zawodach.
Czytaj dalej
Na rower ruszyliśmy około 16:30, a do mety dotarliśmy za pięć pierwsza. Odliczając godzinę na wydostanie się z Escape Room-u wychodzi, że 60 km jechaliśmy przez jakieś 7,5 h, co daje średnią 8 km/h. Nooo, brzmi jak tempo godne zwycięzców.
Czytaj dalej
Krótka konwersacja na pierwszej górce powyżej Nowego Targu: – A panowie wiedzą, że Bieg Podhalański to na lotnisku? – Wiemy, wiemy, ale my już go zaliczyliśmy w nocy, a teraz to na Turbacz idziemy. – Aha.
Czytaj dalej
Była sobota. Trzecia nad ranem. Zadzwoniliśmy domofonem do drzwi pewnego domu w Nowym Targu licząc, że nasze umiejętności nawigacyjne zaprowadziły nas pod odpowiednie drzwi i naszym oczom nie ukaże się zaspany właściciel z siekierą i wielkim psem, tylko ktoś, kto wie, po co dwóch kolesi w czołówkach dobija mu się do chałupy. Uf. Trafiliśmy, to był TEN dom.
Czytaj dalej